Szczęść Boże… o innej porze

Możesz także wysłuchać felietonu w wersji audio! Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, to zapraszam na podcast.

Ale jaja.

Poszedłem spać w Europie wolnej od obrzezanych hord eko-barbarzyńców islamskiego lgbt, a rano okazało się, że jednak skazani jesteśmy na ich nieuniknioną dominację. Tylko patrzeć jak spłoną kolejne katedry, podrożeją bilety PKP dla białych, a Kubuś Puchatek przejdzie operację płci. Już drugą.

A poważniej. Jaki to ma wpływ na losy Polski?
Znikomy.

Są jednak konsekwencje dla szeroko rozumianego polskiego ruchu liberalnego, vel wolnościowego.

Głównie takie, że prawdopodobnie obserwujemy rynkowe wyczerpanie się Projektu Korwin. Oczywiście projekt ten, zazwyczaj balansujący na granicy progu jest bardzo wrażliwy na siły zewnętrzne i często już dogasał (patrz 2011 niezarejestrowanie list), tym razem jednak kilka czynników staje przeciwko kolejnemu odrodzeniu Feniksa.

( I nie pomogą refreny o manipulacjach, zamilczaniu, frekwencjach. Pewne procesy po prostu mają miejsce, bez względu na nasze interpretacje i zaklinanie.)

Widzę to tak:

 

A /// KASA

Przegrane eurowbory to poważny strzał w skarbonkę. Samo przetrwanie do „już tej” jesieni może się okazać trudne, nie mówiąc o wydrukowaniu kolorowych plakatów. W tle wciąż mamy niejasne problemy z rozliczeniami, rejestracją partii, etc.

 

B /// OPOWIEŚĆ

Poważnego karniaka zaliczyła narracja o drużynie ratującej nas przed… no właśnie. W sumie przed wszystkim, czego boją się niezagospodarowane przez PoPis prawoskrętne skrawki grup wyborców. O tym, co mi się w tej narracji nie podoba z perspektywy marketingowej, storytellingowej i estetycznej pisałem wielokrotnie. Dziś się powstrzymam, nie kopie się leżącego.

 

C /// ZGNIŁY KOMRPOMIS

Skoro spróbowano już wszystkiego, sprzymierzono się z LGBT (Liroy Godek Braun Troglodyci), odwiesiło na haczyk moralną czystość środków, by cynicznie osiągnąć cel, nafotoszopowało się tysiące memów i tak głośno krzyczało o roszczeniach żydowskich, gejach, unii, gejach, żydach i pożarach katedr…
i nadal wynik był w tej samej co zawsze bramce…
to może oznacza to, że…

rynek nas zweryfikował i najzwyczajniej zrobimy światu przysługę, jak otworzymy warzywniaki!

( Temat dla mnie o tyle bliski i trudny, że sam działam w branży ideowej, kierowanej do zalewie paru tysięcy ludzi. Wiem jednak, że gdybym poszedł na moralny kompromis i odpuścił stronę ideową na rzecz zasięgów i hajsów, to bym się z pewnością nie przejmował kilkuprocentowymi tąpnięciami.)

Są jednak rzeczy poważniejsze.

Za dwie kluczowe uważam popełnianie nowych błędów bez wyciągnięcia lekcji ze starych.

 

D /// KARMA

Pięć lat temu do europarlamentu weszło czterech posłów formacji Projektu Korwin. Przez te pięć lat JEDYNĄ ciekawą rzeczą jaka została „wyprodukowana” przez wygrany obóz KNP były wystąpienia Dobromira Sośnierza. Jestem stronniczy i subiektywny – zrobiłem z Dobromirem film o europarlamencie. Przy okazji przyjrzałem się wysiłkom pozostałych trzech mep`ów – Dobromir w rok zrobił więcej niż pozostałe gabinety razem w pięć.

I rzecz nie w tym, że pozostali panowie nie nakręcili sobie vloga.
Pięć lat czwórki kanapowców zabiło wiarę w opowieść-obietnicę stanowiącą moralną podbudowę kampanii poprzednich eurowyborów.

Pamiętacie?

To pozwolę sobie przypomnieć: Projekt Korwin dostanie się do euro-parlamentu, zdobędzie fundusze, zatrudni asystentów, wyda książki, zrobi filmy, wyszkoli kadry, raporty sporządzi… Za pięć lat z tymi zasobami będziemy jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”.

Wyszedł Tommy Lee Jones, ale ten w „Lincolnie”. Zmarnowany, rzężący cicho, pół-obecny.

Kilka raportów, które do nikogo nie dotarły. Jakieś wystąpienia z posiedzeń, hasła kierowane do twardego elektoratu. Nawet jeśli (mam nadzieję) podobał wam się nasz film „Tam Gdzie Rosną Dyrektywy”, to miejcie w pamięci, że przez te pięć lat unia dała czterem posłom parę milionów złotych na prowadzenie biura, promocję i działania marketingowe.
Film „Dyrektywy” zamknął się w 15.000 złotych.

To najlepszy dowód na to, że tej organizacji nie można dawać do ręki zapałek. Nawet mokrych.

 

E /// NOWE POKOLENIE, STARE WYNIKI

Korwin zaufał Sławkowi Mentzenowi mniej więcej tak jak Kaczyński Morawieckiemu.

Oto oczarowany mistrz oddaje młodemu adeptowi powerpointa swój miecz. Sławek, ceniony doradca podatkowy, ma genialny pomysł. Postanawia poprowadzić kampanię tak, jakby przeprowadzał optymalizację spółki.

„Skoro w poprzednich wyborach olali nas wolnościowcy – luźno przypominam sobie speech Sławka dostępny na kanale Nam Zależy – a zagłosowali narodowcy, to my odpuszczamy narrację wolnościową i idziemy w nacjonalizm.”

Zasada Pareto – skup się na tych 20 procentach klientów, którzy ci dają 80 procent wyniku.

Czyli – nie walcz o tych, którzy nawet rozważają Gwiazdowskiego. Idź po pisiora bojącego się „ich” ! Napier__laj twardo, bez złudzeń, wyrzeknij się starych wolnościowych klisz, Polska, liczy się wynik, idą uchodźcy, jak to nie chwyci, to wal po całości. Żydzi, geje, nie chcemy ich! Oni, oni!

Gdy usłyszałem piątkę Mentzena autentycznie zwiędłem. A uschłem na wiór, gdy tylko z grot i pieczar wyzionęły na powrót głosy tłumaczące:

„Musimy tak, patrz, mówią o nas w DoRzeczy, w Wyborczej. Wcześniej nie mówili. To sukces.”

Stare głosy w nowych twarzach.

Wiecie, te same głosy, które odmawiają zrozumienia, że owszem kontrowersja zwiększa cyrkulację, ale nie przynosi wyborców (ergo: kampania launchingowa to nie kampania lojalnościowa). Wszak inaczej Projekt Korwin, po setkach wtrąceń o wyżej wymienionych i jeszcze kilku, miałby bilion procent i spokojnie jako astro Krul rządziłby galaktyką z tronu w Józefowie.

Jednak Sławek nie czytał tylko książek o optymalizacji podatkowej. Zaliczył też kilka pozycji socjologicznych i storytelingowych. Sięgnięto więc po wielki angażujący masy mit – mit zjednoczenia sił antysystemowych.

By wzajemnie wykluczających się antysystemowców usystematyzować zlepiono ich sosem opowieści o walce z kimś tam z Tolkiena. Powstało kilkadziesiąt amatorskich montaży, gdzie ujęciom z filmowej trylogii dolepiono twarze polityków konfederacji. Zdaje się, że Sławek nawet oferował nagrodę za najlepszy filmik.

Ciekawe, jak by to zinterpretowała skarbówka? Otwarty konkurs z pieniężną nagrodą w zamian za najlepsze pogwałcenie praw autorskich producenta trylogii.

Let me guess… I see a lot of space for a nice uszczelnienie around here.

 

No i dobra – można dziś rzec – mamy co mamy. Co dalej?
Moja nadmiernie optymistyczna podpowiedź: Oby nic.

Panowie zrobią co będą chcieli, a my dostaniemy jeszcze trochę serialiku o zjednoczeniu sił. Nie będzie to wprawdzie tak fascynujące jak finał Gry o Tron, ale z chęcią zobaczę co zrobi jeden z czołowych kandydatów Konfy, który miał w zamian za powrót na krulewskie łono, dostać biorącą i pewną jedynkę do eurokołchozu. Wątków takich jest kilka, choć w sumie, mało to zajmujące są epizody.

Może więc czas na refleksję. Katharsis. Wakacje?
A może emeryturę? 
Pamiętajmy – natura nie znosi próżni, a cmentarze pełne są niezastąpionych.

Życzę wam i sobie partii o profilu narodowym oraz partii o profilu wolnościowym. Osobnych i sprawnych. Takich z kręgosłupem i jasno zdefiniowaną misją, metodami działania, granicami kompromisu. Nie powstaną one jednak w tym miesiącu.

By w ogóle powstały, i by polityczna reprezentacja wolnościowców nie była parodią Pokemonów, pozostaje nam organiczna praca.

I to jest najlepsza możliwa wiadomość: bo wolność jest super. Ratuje życie, wyciąga z biedy i co udowodniono naukowo, poprawia humor. I trzeba o niej opowiadać jak każdy potrafi.
A jeśli ktoś nie potrafi, lub nie ma czasu, to niech wspiera tych co wpadli na ten szalony i piękny, choć czasem groźny pomysł, jakim jest walka o obronę i poszerzanie przestrzeni wolności. Jest ich wielu i nie pogardzą żadną formą wsparcia. Od dobrego słowa do napiwku.

To naprawdę o wiele lepiej spożytkowana energia od pospolitego ruszenia w wigilię wyborów.

Powodzenia
Tomasz Agencki

Poniżej wspomniany w tekście film nakręcony przy współpracy z Dobromirem Sośnierzem.
Share This