albo zejdź w dół po wersję VIDEO
W tym nowym jeszcze do końca nie wiadomo, o co poza drukowaniem euro chodzi. Pogadamy o nim, jak tylko poznamy szczegóły.
Postanowiłem zatem cofnąć się i zrewidować pewne mity narosłe wokół planu oryginalnego. Sam przez lata powtarzałem za moimi nauczycielami historii, że Plan Marshalla pomógł podnieść się z powojennych ruin. Tak powtarzała moja babcia: to przez niezgodę Stalina na pieniądze z planu Polska tak marnie gospodarczo skończyła, a Niemcy, co w opinii mojej babci było największą dziejową niesprawiedliwością, tak pięknie się gospodarczo rozwinęły.
W skrócie: Oni byli bogaci, bo Truman sypnął forsą, a my biedni, bo nam Stalin z orła zdjął koronę.
O jakichkolwiek innych przyczynach powojennego sukcesu zachodu i porażki wchodu ani nauczyciele ani babcia nie wspominali. Późniejsze zainteresowanie wolnością i powiązanymi z nią zagadnieniami ekonomii sprawiło, że zacząłem kwestionować tą prostą i powszechną prawdę. Zwyczajnie nie pasowała do wszystkiego, co wydawało mi się logiczne.
Przecież Amerykanie nie wzbogacili się tym, że Europa kupi od nich produkty… za ich własne dolary.
Europa mogła w ten sposób uzupełnić braki spowodowane wojną, tego nikt nie neguje, ale pomoc humanitarna nie jest przyczynkiem do zbudowania samowystarczalnego modelu gospodarczego.
Widać to po wszelkich interwencjach humanitarnych – działają one jako dorywcza, punktowa pomoc w obliczu katastrofy, ale zbyt długo dawkowane rodzą patologie.
Dlatego też dziś chciałbym zanurzyć się w niuanse „pierwszego” Planu Marshalla – tego wspaniałego, kojarzącemu się wszystkim z amerykańską dobroczynnością pakietu regulacji, nakazów i narzędzi do prowadzonej przez wyznaczone jednostki redystrybucji.
Jak wyglądała jego dynamika, kto był największym wygranym i jaki miał Plan Marshalla wpływ na powojenny wzrost gospodarczy – o tym w dzisiejszym odcinku.
Mam nadzieję, że ukazanie wielu pomijanych elementów „planu” pozwoli lepiej zrozumieć o czym tak naprawdę mówią do nas koledzy socjaldemokraci.
Transkrypcja odcinka!
Ruszając na pomoc zawirusowanemu rynkowi europejscy socjaldemokraci domagają się wprowadzenia nowego planu Marshalla. Nikt do końca nie rozumie, na czym poza dodrukiem hajsu … tzn
„otwarciem nieograniczonego strumienia nieoprocentowanych kredytów”miałby on polegać, ale najważniejsze, że wszyscy dobrze kojarzą nazwę Plan Marshalla.
Przecież to ten amerykański super projekt, który postawił na nogi Europę zrujnowaną po II wojnie światowej i tylko Polska na tym nie skorzystała, bo Stalin nie pozwolił.
I dzisiejsze spotkanie z cyklu Wolność W Czasach Zarazy poświecimy właśnie na odbrązowienie mitu dobrego planu wujka Marshalla, jako narzędzia odbudowy gospodarki.
Może nawet padnie sugestia, że jest to najgorsza rzecz jaką można dziś zaproponować. Zostańcie ze mną, to się przekonamy INTRO
O dobrodziejstwach planu marshalla mogliście słyszeć na lekcjach historii w szkole.
Zazwyczaj pokazywany jest jako plan amerykańskich dyplomatów, którzy wiosną 1947 roku postanowili wspomóc wykończoną wojną Europę, by ta nie dostała się w łapy komunistów.
Na pomoc przeznaczono zawrotną sumę 12,7 miliarda ówczesnych dolarów.
(ponad 120 miliardów w dzisiejszych dolarach)
Twarzą i liderem programu był sekretarz stanu George Marshall
Program był niezwykle udaną szeroko zakrojoną interwencją międzyrządową, która pchnęła Europę na tory powojennego dobrobytu i integracji. … mówią oni.
Jest w tej opowieści sporo prawdy jednak jak to zwykle bywa z uczesaną wersją historii, kilka rzeczy uległo tutaj deformacji.
Pierwszą rzeczą, która wymaga korekty jest właśnie przekonanie o solidaryzmie i poświęceniu USA.
Z doniesień Averelle Harrimana, Ambasadora USA w Związku Radzieckim wiemy, że Rooseveltowi zwisało czy kraje sąsiadujące z Rosją zostaną skomunizowane.
Jego następca, prezydent Harry Truman, również demokrata, podobnie bardziej interesował się własnym podwórkiem politycznym.
Po skończonej wojnie notowania Trumana spadały.
Coraz trudniej było mu utrzymać jedność swojego obozu politycznego.
Obawiał się też rosnącej popularności fiskalnych konserwatystów, krytykujących zwiększone wydatki państwa w erze już powojennej.
To właśnie krytykujący rządowy rozrost republikanie wygrali kongres w wyborach uzupełniających w 1946 roku.
Truman potrzebował czegoś, co pozwoliłoby mu zjednoczyć polityków partii demokratycznej i przyciągnąć wahających się republikanów.
Potrzebował czegoś, co odwróci trend spadających notowań.
W otoczeniu prezydenta pojawił się pomysł realizacji czegoś na kształt Nowego Ładu, tyle że w skali już między narodowej.
Pozując na zbawcę cywilizacji Truman mógł ze pieniądze swoich podatników zapewnić zbyt towarów zamożnych przyjaciół. Ci z kolei nie szczędzili środków, by ten pomysł doszedł do skutku.
Kiedy Stalin odmówił udziału w programie w mgnieniu oka zrobiono z Rosji, która jeszcze wczoraj była przyjacielem na wieczność, wroga numer jeden i ubrano ten gigantyczny festyn centralnego planowania i redystrybucji w szaty walki z socjalizmem.
Całość przyozdobiono opowieścią o podnoszeniu Europy ze zgliszcz faszystowskiej pożogi.
Genialne. Na tyle genialne, że w szkołach wciąż uczą nas, o tym, jak to Plan Marshalla postawił na nogi Niemcy, Austrię czy Włochy.
No bo jak? To plan Marshalla nikomu nie pomógł?
Pomógł. Zacznijmy od przyjaciół Trumana.
Do takich osób należał między innymi John Foster Dulles, który w kilka lat po uruchomieniu planu sam został sekretarzem stanu. Wcześniej jednak został mężem kuzynki Johna Rockefellera i pracował w kancelarii Sullivan & Cromwell, która prowadziła sprawy Standard Oil.
Innym lobbystą i architektem planu marshalla był William Clayton, powojenny podsekretarz stanu, prywatnie bawełniany potentat, stojący na czele firmy Anderson, Clayton and Company stanowiącej 15% światowego rynku bawełny.
Obaj panowie tak aktywnie brali udział w pomocy Europie, że całkiem przypadkowo Anderson & Clayton otrzymał zamówienia na bawełnę a Standard Oil kontrakty na ropę.
W kolejce po rządową kroplówkę stały też liczne ugrupowania przemysłowe, które zrobiły fortunę dzięki układom z czasów Nowego Ładu lub zamówieniach wojennych. Teraz, w erze pokoju, ich finansowe bezpieczeństwo było zagrożone.
Od związków zawodowych po wielkich fabrykantów Ameryki- wszyscy wsparli plan marshalla w nadziei na gigantyczne obroty.
W sumie nie ma w tym nic szokującego, skoro podstawowym założeniem planu było to, by europejskie kraje za otrzymane dolary dokonywały zakupów u tych producentów, których w Europie brakowało.
Diabeł tkwi w szczegółach.
Jak choćby takich, że – połowa towarów miała dopłynąć na amerykańskich statkach, – a ceny zaprojektowane były w ten sposób, by zachęcić do kupowania gotowych produktów, a nie materiałów. Miało to wybić z głowy europejskim przedsiębiorcom pomysł otwarcia własnych zakładów przetwórczych.
I tak wraz z zachętą do zakupów ropy i maszyn z USA,
szło zniechęcanie do zakładania własnych rafinerii oraz fabryk.
W pewnym momencie doszło nawet do sytuacji, że Włosi sprowadzali z USA makaron.
W największym skrócie amerykański podatnik wykładał pieniądze,
amerykański rząd dawał je rządom europejskim na zakup towarów zaprzyjaźnionych korporacji. Uradowane rządy europejskie ślubowały lojalność, a kasa trafiała do architektów planu.
Genialne!
Na tyle genialne, ze encyklopedia brittanica wciąż nazywa plan marshalla niezwykle udanym przedsięwzięciem.
Był jeszcze jeden, kluczowy choć mniej widoczny koszt uczestnictwa w planie marshalla. I ten występował po stronie podatnika w Europie.
Im dłużej dane państwo stosowało się do planu i im mocniej z jego dobrodziejstw korzystało, tym rozwijało się gorzej.
Jednym z warunków otrzymania marszalowego było przeznaczenie kwoty równej wsparciu na prace publiczne i programy socjalne. Rozbudowanie potrzebnej do tego biurokracji było obciążeniem dla krajów doświadczonych latami wojennej gospodarki.
Co do sukcesu gospodarczego Włochów, Austrii i Niemiec to oczywiście miał on miejsce w latach następujących po wprowadzeniu planu marshalla.
Był to sukces o tyle spektakularny, że kraje te dostały marszalowego zasiłku dość niewiele. Dlaczego?
Do niedawna były po złej stronie historii i większe zaangażowanie mogło by być źle przyjęte przez amerykańskiego wyborcę, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej albo płacił podatki na amunicję do likwidacji tych państw, lub sam na miejscu z tej amunicji korzystał.
Niemiecki cud gospodarczy w najmniejszym stopniu opierał się na zasobach planu marshalla. W 1948 roku Ludwig Erhard zwyczajnie wycofał obowiązującą od 36 roku hitlerowską ustawę o kontroli cen. Konsekwentnie odchodził od wysokich ceł, obniżył podatki i bariery wejścia na rynek, wzmocnił też politykę monetarną.
Ot i cały „CUD”. (witschaftswunder vs miracolo italiano)
Jeśli przykład niemiecki to za mało, to polecam case włoski:
– niewielkie wsparcie w ramach planu marshalla
– reformy wolnorynkowe w miejsce gospodarki faszyzmu
– uproszczenie i obniżenie podatków
– w latach 1946-62 wzrost w tempie 7,7% rocznie
– obniżenie inflacji do poziomu wystarczającego by Financial Times w 1959 roku uznał włoską lirę za najbardziej stabilną walutę na zachodzie.
Z kolei zaprzyjaźniona ze stanami zjednoczonymi Wielka Brytania otrzymała w ramach planu Marshalla ponad dwukrotnie więcej niż Niemcy, a wychodzenie z wojennej zapaści gospodarczej zajeło jej najdłużej.
Dlaczego?
Politycy uznali, że skoro wygrali wojnę prowadząc gospodarkę centralnie planowaną, to może tymi samymi metodami uda się też wygrać pokój.
Wystarczy oddać gospodarkę w ręce świetnie wykształconych ekspertów, którzy ustalą maksymalne ceny, ilość potrzebnego na rynku towaru, wielkość pomocy dla upadających przedsiębiorstw…
i już wkrótce uwolnią nas od marnotrawiącej zasoby kapryśnej konkurencji.
I kiedy w zachodnich Niemczech rosła gospodarka, w Wielkiej Brytanii rósł rząd.
Marshalowa zapomoga, nigdy nie przekraczająca 5% pkb zrujnowanych państw, mogła co najwyżej chwilowo zatuszować błędy socjalistycznej gospodarki.
Tymczasem w USA w rok po rozpoczęciu wysyłania marshalowych podarków, rozpoczęła się recesja, która zmiotła wszelkie nadzieje na samo-nakręcającą się prosperitę większości zwolenników planu marshalla.
To się zwyczajnie nie mogło udać.
Co się mogło udać?
Otwarcie rynków na Europę bez żadnych klauzul lojalnościowych?
Otwarty handel bez pseudo moralnej nakładki o walce z komunizmem?
Otwarcie byłoby o wiele trwalsze i korzystniejsze zarówno ekonomicznie jak i geopolitycznie. Amerykanie otrzymaliby dostęp do tańszych dóbr. Europejczycy bogaty rynek zbytu.
Okazji do zbudowania nowych, często wspólnych biznesów, byłoby więcej, a nie mniej. Nikt nie czułby się oszukany, czy szantażowany jak to było w przypadku Holandii.
A… nie wspomniałem o Holandii. W 1950 roku Holandia zmuszona była do udziału w wojnie koreańskiej pod szantażem zakończenia amerykańskiego wsparcia.
Tak więc pokój, popyt, podaż, przedsiębiorczość.
Ze strony USA nie trzeba było żadnych skomplikowanych karuzel podatkowych,
żadnego wybierania zwycięzców,
żadnego wysysania zasobów zmęczonego wojną społeczeństwa.
Po prostu zielone światło dla prawdziwego wspólnego rynku.
Brzmi naiwnie? Trochę.
Jak można oczekiwać od rządów, że pozwolą nam działać na własną korzyść, skoro mogą nas zmusić do działania na ich korzyść.
Historia planu marshala nie skończyła się w 1952 roku jak podaje wikipedia.
Plan stal się modelem dla pomocy zagranicznej dla Afryki czy biedniejszych krajów Ameryki Południowej. To ten słynny model, gdzie USA wysyła biednemu reżimowi dolary na zakup własnej kukurydzy, niszcząc lokalny rynek i napychając kieszenie dyktatorom.
I z jednej strony wszyscy wiedzą, że to nie działa,
a z drugiej wierzą w pradawną bajkę o cudowności planu wujka Marshalla.
Genialne. Na tyle genialne, że w związku z pandemią koronawirusa europejscy socjaliści domagają się dziś nowego planu marshalla w Europie.
Nie chcą tylko zdradzić, który z rdzennie socjalistycznych zwyczajów jest priorytetem
– wsparcie korporacji kosztem podatnika
– wiara w perpetuum mobile wiecznie stymulowanej gospodarki
Czy może
– tuszowanie swojej nieudolności transferami pieniężnymi?