Niekonsekwencje w budowie postaci Mateusza Morawieckiego zainspirowały mnie do naszkicowania zupełnie (nie)prawdopodobnego scenariusza, w którym osoba pana premiera jest tak naprawdę najlepszym na świecie włamywaczem do banków. To nie Olsen, nie Danny Ocean, nie Bernie Madoff.
Przy PMM to wszystko amatorzy nie warci papieru, na którym napisano o nich książki.
Jeśli w moich nieprawdopodobnych spekulacjach jest chociaż cień prawdy, to wkrótce Polak znów będzie w czymś najlepszy na świecie. Tym czymś będzie konsekwentnie i z sukcesem zrealizowany plan największego napadu na bank w historii świata.
Nie mam zielonego pojęcia, jak się ta historia zaczęła. Może młody Mateusz założył się z kumplem o kapsla i jakoś dalej samo poszło? Nie wiem też co jest końcowym celem, ale sensacyjna idea brawurowej kariery nad-gangstera to jedyna platforma łącząca w całość liczne kontrasty i maniakalne działania PMM.
Być może własnie nie są one ani niekonsekwentne, ani maniakalne.