1/ POPYT
Siedzimy w domu, do sklepu nie chodzimy bo puste półki.
Puste pułki spowodowane są wykupieniem przez jakichś idiotów całego papieru toaletowego oraz makaronu.
Po wydaniu wszystkiego na papier toaletowy i makaron nie wydajemy już niczego, bo nie mamy.
Do restauracji czy kina i tak nie chodziliśmy, bo to wszystko niemieckie sieciówki a kino to same sequele promujące gejowską adopcje
Martwimy się już tylko o to samo o co martwi się nasz premier –
Czy to zagrozi PKB?
Nie za bardzo rozumiemy co to PKB,
więc GORĄCZKOWO szukamy odpowiedzi na inne pytanie
CZEMU ZATEM ZAGROZI obecna sytuacja?
2/ PODAŻ
Zagrozi przede wszystkim obecnemu modelowi produkcji. Czyli PODAŻY
Powolny rynek nierychliwie ale sprawiedliwie, zmienia strukturę cen mniej pożądanych produktów: zniechęca do produkcji mniej pożądanych, a wzmaga produkcję bardziej pożądanych.
Zmieniły się przecież nasze zachowania, za nimi dostosuje się oferta produktów i usług.
Mniej siedmioosobowych wanien , więcej pryszniców.
No chyba, że miłościwie panujący obdarują producentów nowymi patriotycznymi regulacjami, innowacyjnymi obostrzeniami, narodowymi licencjami, uspołecznionymi domiarami i anty-paskarskimi daninami.
Czy to skasuje proces dostosowania?
Nie. Będzie on wolniejszy albo przeniesie się do… strefy mroku.
Jest też problem Podaży tzw siły roboczej
Płynność produkcji może zostać zachwiana przez nieobecność części siły roboczej.
Chorujących pracowników pozostających na zwolnieniu, lub zwyczajnie bojących się wyjść z domu.
Mówią najprościej: część usług i towarów nie zostanie wykonana.
Mniej towarów na rynku, to wyższe ceny, ale także problemy z zaopatrzeniem kolejnych biznesów.
Część z nich upadnie, zanim się dostosuje. Wcześniej będą się ratować zwolnieniami.
Pracodawcy zwalniający pracowników to mniejsze dochody państwa, które właśnie się znalazło w sytuacji, gdzie rośnie koszt oraz ilość zadań, które na siebie wzięło.
Czy zatem klasyczne rządowe metody „stymulacji” gospodarki dają radę?
– Zabawa stopami procentowymi nie pomoże np lodziarni, której brakuje mleka.
– Chwilowe zwolnienie z poda… z daniny publicznej na pewno pomoże dłużej pozostać na powierzchni, ale problem nie jest związany stricte z podatkiem.
– Dodrukowanie pieniędzy, które ma wypchnąć ludzi na zakupy, nie zapełni sklepowych półek, nie naprawi łańcucha dostaw, a na pewno obniży wartość pieniądza, co nie wpłynie pozytywnie na ceny.
W dodatku mówimy o wypychaniu z domów ludzi, którzy mają się z tych domów nie ruszać.
– Podobnie przysłane z Unii miliardy. Te słynne 32 miliardy. Pominę na dziś zawiłości księgowe, to czy dostaniemy gotówkę, w naturze, w transzach, czy odpiszemy sobie od składek.
Problemem nie jest brak 32 miliardów.
Problemem jest bagno przerwanych łańcuchów dostaw, niezrealizowane zamówienia, niepewność egzekucji umów, zaufanie klientów do ciebie i ciebie do klientów.
Pieniądze mogą zostać co najwyżej wykorzystane przez państwo do zakupu brakującego sprzętu medycznego…. o ile będzie funkcjonował łańcuch dostawy tego sprzętu.
Być może urzędnicy przekażą część na zasiłki dla zwolnionych pracowników, jakaś firma kolegi pana posła dostanie grant i wykupi pięć upadających konkurencji.
Reszta pójdzie na (e)misyjność jakże ważnej podczas pandemii telewizji.
I nawet gdyby po równo rozdać te euracze dotkniętym uderzeniem fabrykantom, przedsiębiorcom, pośrednikom, dostawcom oraz konsumentom, to nadal nawet nie dotknęliśmy problemu.
Przy okazji fundując sobie kolejne patologie utrudniające proces odzyskiwania równowagi.
Ale spoko, PKB na tym zyska, co nie?
I malkontenci się zamkną, że unia niczego im nie daje.
Upraszczając sprawę do niezbędnego minimum:
Wszelkie działania rządowe nastawione są na POPYT, gdy po tyłku oberwała właśnie PODAŻ.
Co zatem rząd powinien zrobić, by biedna podaż znów zatriumfowała?
Nic? Nie, nie nic. Powinien się wycofać tam skąd tylko może.
Co z resztą powoli robi:
-w ramach specjalnego zezwolenia będzie można zatowarować sklepy w niedzielę, tak by był w nich mniejszy tłok w poniedziałek.
– Podobno do końca roku odsunięto wprowadzenie podatku cukrowego.
To nie jest game changer, ale jest to krok w dobrą stronę, bo niestety takich progów zwalniających odbudowę jest bardzo dużo.
Podaży się nie nakazuje ustawą. Ona istnieje, bo ty czy ja chcemy coś mieć.
Pracujemy, by na to sobie pozwolić.
Niezależnie od przyjętych poglądów politycznych i ekonomicznych, dokonujemy wyborów, bo nie stać nas na wszystko.
I te wybory to sygnały, które kształtują rynek.
Więcej kina czy Netflixa.
Więcej pryszniców CZY siedmioosobowych wanien?
Cała niemożliwa do statystycznego zmierzenia logistyka przedsiębiorczości spokojnie ruszy do przodu, pytanie tylko czy jej pozwolimy.